Beit Warszawa, Warsaw, Poland
Walking around with a name like Boris has gotten me in a lot of trouble. Even in America, a country with a diversity of people and an equal diversity of names, my name stood out. Upon hearing my name, people would often assume that I was born in Russia and was fluent in Russian. Even after studying the language in college and learning (if nothing else) to say clearly “Really, I do not speak Russian well,” not everyone was convinced. I was Russian, whether I liked it or not.
When my family moved to a new city and we were registering for school, I had the opportunity to change my name and choose something more common. I nearly did, but I think my life might have been very different if I had done so. Upon reflection I know that this name also carried with it something more meaningful than the sounds of its letters. My name also connected me with the memory of my grandfather, who was born in Lithuania, and was a strong and visible reminder of my heritage, my ancestors and my Jewish roots. There was no running away from this part of my past and identity, and in some ways I think my name might have even been part of what inspired me to later become a rabbi. Above all, I am glad I held on to Boris.
The power of names figures prominently in this week’s parsha. Preparing to meet his brother Esau, we read how the patriarch Jacob has a wrestling match with an angel of God, and receives a new name because of this life changing experience. The angel tells him: “Your name shall no longer be Jacob, but Israel, for you have striven with beings divine and human and prevailed”(Gen. 32:29). This name change is more than simply a change in letters, it is a profound message about Jacob’s growth and his purpose in life. According to the Torah, Jacob was named from “ekev,” heel, because his life began holding onto his brother’s foot, a prediction to the sibling rivalry and challenges in their family, much of which was instigated by Jacob himself. But now, after wrestling with the angel, Jacob becomes Yisrael, a “God wrestler,” a name which signifies maturity and the growth that has taken place in Jacob’s life. No matter how we look at it, after he receives his new name, Jacob is no longer the same.
Yet it is strange that even after this profound and life changing experience, the Torah again refers to our patriarch as Jacob: “So Jacob named the place Peniel, meaning, I have seen a divine being face to face, yet my life has been preserved” (32:31). Why describe such an incredible experience, so specifically describe the origin of this new name, and then use the old name again?
This is an important message about the ways that we are changed by the experiences in our lives, and how we need to find a way to confront our past even as we tread new paths. Even as we undergo these changes, whether it is moving to a new city, leaving an old partner or searching for a new one, or converting to a new faith, we can never fully leave our old selves behind. We try our best to create a new life, to move on from the experiences of the past, and often we can be quite successful in this task. What we might gain from these changes are an entirely new way of looking at the world, and a new understanding of what is important in our lives. But our past, and the “names” we once had will always be part of who we are. The challenge is to find the best way to hold onto them even as we leave them behind.
Later in the Torah we read Balaam’s blessing to the Jewish community, the same one with which we open our morning service: “Mah tovu ohalecha Ya’akov, mishkenotecha Yisrael”. This blessing to the Jewish people is offered using both of Jacob’s names: “How good are your tents oh Jacob, your dwellings oh Israel”(Numbers 24.5). This choice of both names is quite purposeful.
As Jews we take pride our name as Israel “wrestlers with God”, but we also remember what came before we had this name. The people Israel, the name Israel, was once simply “Jacob”, a child wandering and trying to make sense of his family and his life. And even as Jacob has grown into a new and more spiritually strong leader, into Israel, his can never separate himself from his former name.
The same is true with us. We will always have regrets about who we were or what has happened in our lives, and unfortunately there is no way to ever clear our past fully from all the pain and challenges which we have experienced. Yet if we can see these “names” as instead stepping stones to better place, as opportunities for growth and learning, then we can more readily move ahead . It may be difficult to reach this place of acceptance, and we may not be there yet, but we know that the most profound change is possible if we give it time.
“Have regard for your name,” writes Ben Sira, “since it will remain for you longer than many stores of gold.”
Even if we don’t have much that is for sure in this world, we have our names. So let’s hold onto them with pride.
Fakt, że noszę imię „Boris”, przysporzył mi w życiu wiele niedogodności. Nawet w Stanach Zjednoczonych – w kraju zamieszkałym przez ludzi pochodzących z różnych stron świata i noszących przeróżne imiona, moje własne imię rzucało się w oczy. Słysząc je ludzie często zakładali, że urodziłem się w Rosji i że mówię biegle po rosyjsku. Nawet po tym, jak chodziłem na zajęcia z tego języka na studiach i byłem w stanie powiedzieć przynajmniej tyle: „Nie znam dobrze rosyjskiego”, nie każdy chciał mi uwierzyć. Czy mi się to podobało, czy nie, byłem dla nich Rosjaninem.
Gdy moja rodzina przeprowadziła się do innego miasta i zapisywałem się tam do nowej szkoły, mogłem zmienić swoje imię i wybrać inne, mniej wyróżniające się. Prawie się na to zdecydowałem, w ostatniej chwili zmieniłem jednak zdanie. Myślę, że gdybym zdecydował się na ten krok, moje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że moje imię niesie ze sobą pewne ważne znaczenie, wykraczające poza samo brzmienie tworzących je liter. Moje imię przypomina mi o moim dziadku, który urodził się na Litwie. Jest ono zatem ważnym, widocznym przypomnieniem o moim dziedzictwie, o moich przodkach oraz żydowskich korzeniach. Nie mogłem uciec od tej części mojej przeszłości i tożsamości. Myślę, że moje imię mogło być jednym z czynników, który na późniejszym etapie mojego życia zainspirował mnie do zostania rabinem. Cieszę się więc, że pozostałem przy imieniu Boris.
W przeznaczonej na ten tydzień paraszy moc i znaczenie tkwiące w imionach odgrywa ważną rolę. Czytamy, że gdy Jakub przygotowywał się na spotkanie ze swoim bratem Ezawem, stoczył pojedynek z aniołem Boga, a na skutek tego przełomowego doświadczenia otrzymał nowe imię. Anioł powiedział mu: „Nie będziesz już nazywał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi
i zwyciężyłeś” (Rdz 32, 28). Ta zmiana imienia była czymś więcej niż zaledwie zmianą liter, zawierała bowiem głębokie przesłanie na temat rozwoju Jakuba oraz na temat tego, jaki przyświecał mu
w życiu cel. Wedle Tory imię „Jakub” wywodzi się od słowa „ekew”, czyli pięta, ponieważ na początku swojego życia Jakub trzymał stopę swojego brata, co stanowiło zapowiedź późniejszej rywalizacji pomiędzy rodzeństwem oraz różnych innych problemów rodzinnych – z których wiele wywołał sam Jakub. Teraz jednak, po stoczeniu pojedynku z aniołem, Jakub stał się Izraelem, „walczącym z Bogiem”. Imię to symbolizuje dojrzałość oraz rozwój, jaki dokonał się w życiu Jakuba. Tak czy inaczej, po otrzymaniu nowego imienia Jakub nie był już tym samym człowiekiem.
Dziwny może wydawać się jednak fakt, że nawet po tak głębokim i przełomowym przeżyciu, jakiego doświadczył nasz patriarcha, Tora i tak w dalszym ciągu nazywa go Jakubem: „I nazwał Jakub to miejsce Peniel, mówiąc: Oglądałem Boga twarzą w twarz, a jednak ocalało życie moje” (Rdz 32, 31). Po co opisywać tak niezwykłe doświadczenie i szczegółowo wyjaśniać źródło pochodzenia nowego imienia, skoro i tak używa się potem ponownie starego imienia? Zabieg ten miał nam pokazać, w jaki sposób dokonują się w nas zmiany. Uczymy się dzięki temu również, że nawet wtedy, gdy przemierzamy już nowe szlaki, i tak musimy znaleźć sposób, aby zmierzyć się z naszą przeszłością. Nawet gdy wprowadzamy w naszym życiu jakieś zmiany, np. gdy przeprowadzamy się do nowego miasta, rozstajemy się ze starym partnerem, szukamy nowego towarzysza życia bądź postanawiamy przejść konwersję na inną religię – nie możemy nigdy zupełnie odciąć się od naszej starej tożsamości. Staramy się z całych sił, aby zacząć nowe życie i aby zostawić za sobą dawne doświadczenia, co często w dużym stopniu nam się udaje. Dzięki tego rodzaju zmianom możemy zacząć patrzeć na świat w zupełnie inny sposób, zaczynamy też rozumieć na nowo, co jest w naszym życiu najważniejsze. Nasza przeszłość oraz „imiona”, jakie kiedyś nosiliśmy, pozostaną jednak na zawsze częścią naszej tożsamości. Ważne jest, abyśmy znaleźli najlepszy sposób na zachowanie ich
w naszym życiu, nawet, jeśli postanowimy pójść dalej i zacząć wszystko od nowa.
W dalszej części Tory czytamy o błogosławieństwie, jakie Balaam wypowiedział pod adresem ludu żydowskiego – chodzi o to samo błogosławieństwo, od którego rozpoczynamy nasze poranne nabożeństwo: „Ma towu ohalecha Jaakow, miszkenotecha Israel”. W tym przeznaczonym dla ludu żydowskiego błogosławieństwie wymienione zostały oba imiona Jakuba: „Jakże piękne są twoje namioty, Jakubie, Twoje siedziby, Izraelu!” (Lb 24, 5). Imiona te zostały celowo wymienione jedno obok drugiego.
Jako Żydzi jesteśmy dumni z tego, że nosimy imię „Izrael”, czyli „walczący z Bogiem”. Pamiętamy jednak również o wydarzeniach, które miały miejsce zanim nadano nam to imię. Imię ludu Izraela oraz samo imię „Izrael” brzmiały niegdyś po prostu „Jakub” – wędrujące po świecie dziecko, które starało się zrozumieć sens zarówno swojego życia rodzinnego, jak i osobistego. Nawet wówczas, gdy Jakub przemieni się już w nowego i silniejszego duchowo przywódcę, czyli gdy stanie się Izraelem, nie będzie mógł w pełni odciąć się od swojego poprzedniego imienia.
Podobnie jest z nami samymi. Zawsze będziemy odczuwać pewien żal z powodu tego, kim byliśmy w przeszłości, bądź z powodu tego, co wydarzyło się kiedyś w naszym życiu. Nie da się niestety całkowicie wymazać z naszej przeszłości całego cierpienia oraz wszystkich problemów, z jakimi musieliśmy się zmagać. Jeśli uznamy jednak nasze wcześniejsze „imiona” za pewne przejściowe etapy prowadzące nas do lepszego miejsca oraz dające nam szansę na rozwój i na naukę, łatwiej będzie nam wówczas pójść do przodu. Osiągnięcie takiego stanu akceptacji może być trudne; być może nie dotarliśmy jeszcze do takiego etapu, wiemy jednak, że nawet najgłębsza zmiana jest możliwa, jeśli tylko damy sobie na nią wystarczająco dużo czasu.
„Szanuj swoje imię” – pisał Ben Sira (Syrach) – „albowiem pozostanie ono z tobą dłużej, niż największe nawet zapasy złota”. Na tym świecie nie ma zbyt wielu pewnych rzeczy, mamy jednak nasze imiona, nośmy je więc z dumą.
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka