Beit Warszawa, Warsaw, Poland
I always find the timing of the weekly Torah portions so fascinating. Here in the midst of the cold of winter with snow on the ground in Warsaw, we read Parshat Va’eira. We are transported into the desert, to the beginning of the story of the Exodus from Egypt and the familiar story of the ten plagues we read on Passover. Every year the lesson of this familiar and powerful story is different, as the events in the world and in my own life lead me down a new path of learning and inspiration. It also sometimes makes me crave matzah.
Near the start of this portion, and before the core of the story begins, we are given a reminder of the purpose of the experience of the Exodus. God tells Moses to remind the Israelites that God “will bring you to the land, concerning which I raised My hand to give to Abraham, to Isaac, and to Jacob, and I will give it to you as a heritage (morasha); I am the Lord”(Exodus 6:8). As the Israelites set off on this powerful journey of the plagues and the years of wandering in the desert, they need to know that there is a purpose to this experience. Yet, when Moses tells this to the Israelites, they do not listen because of their “shortness of breath and because of their hard labor”. Soon after, God tells Moses to go to Pharaoh and tell him to let the Israelites go.
When the Torah speaks about “inheritance” or “heritage” it usually uses one of two similar words: “yerusha” or “morasha”. These two words are formed from the same root, both symbolizing the passing on of something important from one generation to another. Yet according to the the Jerusalem Talmud, each is a very different way of looking at this important idea. As the Talmud points out, the additional mem in morasha is a sign of intensivity, the piel form of the verb. This means that the word used in the Torah to describe both the land of Israel and the Torah itself is not simply an inheritance–something which you can simply take and hold onto–but is a true heritage, an emotional and spiritual idea that is both much more powerful and also more challenging. As Rabbi Shlomo Riskin said: “A yerusha is a check your parents gave you, morasha is a business which your parents have started but you must put in your blood, sweat and tears”.
Being Jewish means that sometimes the questions and the answers do not always come easily. We must confront the realities of our past and the challenges of our contemporary world as we try to make sense of what it means to be Jewish. I have always believed that our Jewish community, and our own individual Jewish identities can be most strong when we have a mix of both yerusha and morasha. On the one hand, we need to have a Judaism which is so much a part of us that it feels safe, easy to hold onto and is truly a part of our entire selves–a comfortable Judaism. This is the Judaism filled with the music of Friday night services, or the simple joy of sharing a meal together as a community. Yet we also need this morasha, this Judaism that takes a little more work. This is the Judaism of questions, and growth, and an ethical path which helps us confront the challenges we encounter in life. We need both to keep Judaism strong.
The question is, what kind of Judaism do we want to pass on to future generations?
Relacja pomiędzy treścią omawianego właśnie fragmentu Tory a naszą własną aktualną sytuacją wydawała mi się zawsze niezwykle interesująca. Panuje u nas obecnie mroźna zima, w Warszawie spadł śnieg, my omawiamy zaś paraszę Wajera, dzięki której przenosimy się na pustynię. Czytamy o pierwszych etapach historii wyjścia z Egiptu oraz dobrze nam znaną opowieść o dziesięciu plagach, którą zgodnie z tradycją odczytujemy również podczas święta Pesach. W każdym roku ta znana, ważna przypowieść uczy mnie jednak nieco innej lekcji, wydarzenia rozgrywające się na świecie oraz w moim własnym życiu kierują mnie bowiem ku nowym ścieżkom nauki i inspiracji. Czasem po przeczytaniu tej historii nachodzi mnie też ochota na zjedzenie macy.
Mniej więcej na początku przeznaczonej na ten tydzień paraszy, przed kluczową częścią historii, przypomina się nam, jakiemu celowi służyć ma doświadczenie wyjścia z Egiptu. Bóg nakazuje Mojżeszowi, aby przypomniał Izraelitom o słowach: „Ja wprowadzę was do ziemi, którą przysiągłem dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Dam wam ją w dziedzictwo [morasza], Ja, Pan” (Wj 6, 8). Gdy Izraelici będą szykować się do tej niezwykle ważnej podróży, podczas której na ich wrogów zesłane zostaną plagi egipskie, a nasi przodkowie będą się następnie przez wiele lat błąkać po pustyni, muszą wiedzieć, że wszystkie te wydarzenia służyć mają zrealizowaniu pewnego celu. Gdy Mojżesz przekazuje jednak tę wiadomość Izraelitom, ci nie słuchają go – z powodu „upadku ducha i ciężkiej pracy”. Wkrótce potem Bóg mówi Mojżeszowi, aby udał się do faraona i nakazał mu wypuścić Izraelitów.
Gdy w Torze mowa jest o „dziedziczeniu” lub o „dziedzictwie”, zwykle używa się jednego z dwóch podobnych do siebie słów: „jerusza” lub „morasza”. Oba te słowa wywodzą się z tego samego rdzenia. Oba oznaczają przekazywanie czegoś ważnego z jednego pokolenia na drugie. Talmud Jerozolimski głosi jednak, że każde z nich skupia się na innym aspekcie idei dziedziczenia.
Jak podkreśla Talmud, dodatkowa litera mem w słowie morasza symbolizuje pewne wzmocnienie, stanowi mocniejszą wersję danego słowa (forma piel). Oznacza to, że słowo, jakie pojawia się
w Torze na określenie ziemi Izraela oraz na określenie samej Tory, nie odnosi się do zwykłego dziedzictwa – do czegoś, co można po prostu przyjąć i posiadać jako swoją własność – symbolizuje natomiast prawdziwe dziedzictwo, emocjonalną i duchową ideę, która ma o wiele potężniejszy charakter, stanowi też jednak zarazem większe wyzwanie. Jak powiedział rabi Szlomo Riskin: „Jerusza jest niczym czek, który wręczyli ci rodzice, morasza jest natomiast niczym firma, którą twoi rodzice założyli, ale w którą ty sam musisz włożyć swoją własną krew, pot i łzy”.
Bycie Żydem oznacza, że stawianie pytań i szukanie odpowiedzi nie będzie nam zawsze przychodzić z łatwością. Musimy zmierzyć się z faktami z naszej przeszłości oraz z wyzwaniami naszego współczesnego świata, starając się jednocześnie zrozumieć, co to znaczy być Żydem/Żydówką. Zawsze uważałem, że nasza żydowska wspólnota oraz nasza indywidualna żydowska tożsamość będą najmocniejsze wtedy, gdy stanowić będą splot obu wyżej opisanych elementów – jerusza oraz morasza. Z jednej strony potrzebujemy judaizmu, który stanowi tak naturalną i ważną część naszej tożsamości, że daje nam poczucie bezpieczeństwa. Z łatwością wypełniamy związane z nim praktyki, stanowi on niekwestionowaną część tego, kim jesteśmy. Jest to tzw. „wygodny” judaizm – wypełniony muzyką wieczornych nabożeństw piątkowych oraz prostą radością płynącą z zasiadania do wspólnego posiłku wraz z całą kongregacją. Z drugiej strony potrzebujemy też jednak morasza – judaizmu, który wymaga od nas nieco więcej pracy. Jest to judaizm pytań, pracy nad własnym rozwojem oraz etyki, która pomaga nam zmagać się z napotykanymi przez nas na naszej drodze życiowej wyzwaniami. Oba te aspekty są niezbędne, aby judaizm mógł pozostać silny.
Pytanie brzmi: jaki rodzaj judaizmu chcemy przekazać przyszłym pokoleniom?
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka